Wczoraj do wieczora odżywiałam się naprawdę zdrowo. Zakochałam się w smoothies i generalnie czułam się świetnie, ale oczywiście coś musiało popsuć ten stan....
Śniadanie 11:00 (wiem, za długo spałam)
płatki owsiane na wodzie
14:30 smoothie bananowo-pietruszkowy
16:00 smoothie wiśniowo-grejpfrutowy z miodem + surówka z kapusty pekińskiej, pomidora, ogórka i oliwek + pałka z kurczaka w sosie kokosowym (wiem, wiem, że miało być bez, ale jak można żyć bez mięsa?)
19:00 surówka z pekińskiej, pomidora, ogórka i oliwek
+wieczorem przygotowywałam sobie jedzenie na dzisiaj. Miała być zupa paprykowa, ale po tym jak spróbowałam kilka łyżeczek, żeby sprawdzić, czy jest dobrze doprawiona i tak rozbolał mnie brzuch, że nie mogłam spać, stwierdziłam rano, że zupa wyląduje w kanale....
Ale to nic, rano biegałam (duże określenie, uprawiałam marszobieg, z naciskiem na marsz) i po drodze zaszłam do sklepu, mam całą torbę zdrowego jedzenia na uczelnie.
Mówią, że początki najgorsze, nie jest źle
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz