niedziela, 2 grudnia 2012

Miałam na razie nie pisać, ale musze- jest mnie mniej!
Brzuch -9cm
Biodra -5cm
Pupa -4 cm
Ramię -1,5 cm
Biust -3cm
____________
-22,5cm!!!

A na wadzę? -4kg!


Jestem z siebie dumna, a jednocześnie wiem, że mogłam więcej.
Mobilizuję mnie to do dalszej pracy. Dziękuję za komentarze omd777!  Te uwagi są dla mnie bardzo cenne, jednak wiem, że od razu nie dam wprowadzić wszystkich zasad zdrowego odżywiania do swojego jadłospisu- przepraktykowałam to setki razy i wiem że to nie poskutkuje- jeśli pękne, to z wszystkim i koniec będzie diety to raz, dwa, że nie stać mnie póki co na super zdrowe i dietetyczne jedzenie- ech, życie studenta.

WALCZYMY i nie poddajemy się.


wtorek, 20 listopada 2012

6. PIerwszy dzień wyzwania

Wczoraj nie zaczęłam jeszcze walki z Ewą- słaba jestem.
Ale z dzisiejszego dnia jestem bardzo, bardzo DUMNA.


Cały Boży dzień stosowałam dietę, skalpel wykonałam! :) Nic mi nie ciąży na sumienu, mało tego wiem, że przed następną butelką piwa, tabliczką czekolady, porcją kanapek zastanowię się 1000 razy. Te hektolitry potu nie są tego warte!

Mój dzisiejszy jadłospis:
Śniadanie:
Filiżanka otrębów owsianych z żurawiną i połową łyżeczki miodu, do tego jabłko

II śniadanie
sałatka- 2 jajka + pomidor, do tego 175 g kefiru

obiad
woreczek ryżu, żeberka w sosie własnym + mizeria

pod wieczór
łosoś z puszki w wodzie.

Zero podjadania :))) Choć kusiło!
Jutro będzie jeszcze lepiej, a dziś w nagrodę idę zrobić sobie kąpiel.

Nie mogę się doczekać, aż będę małą w końcu lustrzankę z powrotem- chcę Wam pokazać jak się motywuję :)

poniedziałek, 19 listopada 2012

5. Podnoszę rękawiczkę

Brakowało mi solidnej motywacji i wyzwania i nagle z pomocą pojawiła się Ewa.


Na swoim fanpage'u na facebooku rzuciła nam wszystkim wyzwanie- dzisiaj robimy sobie zdjęcie i przez mieiąc solidnie ćwiczymy z jej programem i zdrową dietą.
Wyzwanie idealne dla mnie- już pojutrze zdaję egzamin techniczny na Akademii, także będę miała trochę luzu, aby o siebie zadbać. W zdrowym ciele- zdrowy duch.

Podaje Wam swoje wymiary, żeby nie było, że cokolwiek oszukuję ;) A także, żeby się trochę zmobilizować


biust 117
szyja 40
brzuch 119
biodra 125
udo 68
łydka 48
pupa 123
ramię 39,5


119 cm w brzuchu! To ponad 2 razy tyle ile wynosi wymarzona 60 z modelu 90-60-90.
Daleka droga przed nami.


Dzisiaj wracając z zajęć ze Szczecina czytałam listopadowy numer Couching'u i artykuł o tzw. control freak'ach, czyli ludziach, którzy mają obsesję na punkcie kontrolowania siebie i innych.
Podano przykład, że osoby na dietach bardzo często stosują rygorystyczne diety, aby finalnie w którymś momence rzucić się na lodówkę. Idealnie zobrazowany mój przykład.

Także zmiana taktyki- nie kontroluluję ilości i kalorii, pod warunkiem, że wszystko będzie zdrowe, nie będą to substytuty, nie będę obżerać się na siłę i będę uprawiać sport.

Healthy mind is as important as healthy body!

niedziela, 18 listopada 2012

Nie ważne, czy jesteś grubaską czy nie. Grubas, nie grubas musi o siebie dbać. Zaciekawiły mnie wszelkiego rodzaju rozdania na blogach dziewczyn. To dla studenta może być rewelacyjny sposób na przetestowanie kosmetyków bez zbędnego wydawania pieniędzy, a dla blogerek sposób na wypromowanie się.

I tak, polecam rozdania na blogu:
http://kolczykiizoldy.blogspot.com/2012/11/rozdanie-mikoajkowe.html



A i jeszcze- na blogu Śliwki robaczywki ( http://www.sliwkirobaczywki.blogspot.com ) trwa Mydlany Tydzień Nepalski


Codziennie będą pojawiać się nowe mydełka, które możecie wygrać i testować. Zachęcam do odwiedzenia bloga i do wzięcia udziału w konkursach Może Wam się powiedzie?

3.

Każda dieta ma swoje słabe i mocne momenty.
Zdecydowanie uważam, że najgorszy jest pierwszy dzień. Zwykłam już mawiać, że dzisiaj jest mój pierwszy dzień na diecie- tak mi się podoba, że jutro chyba znowu będzie pierwszy.

Co najczęśćiej przeszkadza mi w diecie?
1. Wieczory. 
Zawsze wieczorem dostaję napadów głodu! Nie jestem w stanei tego ogarnąć. Być może mój organizm sam stara się sobie zapewnić ilość kalorii, której mu nie dostarczyłam? To moja najgorsza zmora.

2. Brak akceptacji błędów
Ok, poszłam na imprezę i wypiłam kilka piw- puste kalorie. Zjadłąm tabliczkę czekolady. Najadłam się na wieczór do nieprzytomności. Te wszystkie rzeczy są megaprzeszkadzające w diecie, ale co z tego?

Stało się, nie odstanie się. Przecież nie zwrócę czekolady ani połowy zawartości lodówki. A często po "grzeszku" lub "GRZEEEEEEEEECHU" błędnie myślimy: e, i tak już złałam dietę, to nie ma sensu.
E, i tak nie ćwiczyłam wczoraj, to po co będę ćwiczyć dzisiaj, i tak będę gruba, bo przecież ciągle się lenię lub obżeram.


3. Kpiny ze strony innych
Zwłaszcza rodziny: "E, tyle razy się już odchudzałaś, do której isę dzisiaj odchudzasz, do czternastej?"
"O, dużo jedzenia w lodówce, ale spokojnie, Magda dzisiaj wróciła ze studiów, po weekendzie wszystko wróci do normy"
Przykre jest to, że najbliżsi zamiast nas wspierać sami spychają nas z tej właściwej drogi. Ja doświadczam tego w domu często. Nic na to nie poradzę. Jedyne co mogę robić to zacisnąć pięści i próbować.

4. Zabiegany tryb życia
Studiuję dwa kierunki. Często- gęsto nie ma mnie w domu od rana do nocy. Często mam problem- co zabrać do jedzenia na uczelnie? Staram się by nie były to bułki z kiełbą, tylko coś bardziej zróżnicowanego. Niejednokrotnie jednak zasypiam na uczelnię i po prostu nie mam czasu teog przygotować. Wtedy po powrocie z uczelni zapycham się znowu.


5. Studenckie fundusze
Mówcie co chcecie- zdrowy tryb życia, jest kuriozalnie drogi. No bo ładwiej jest kupić chleb pszenny i pasztet i jeść kanapki 5 razy dziennie niż kupić trochę warzyw, mięso, odżywiać się bez chleba- taka prawda..
Niby można ćwiczyć przed telewizorem, niby można uprawać nordic walking, biegać, ale nic tak nie motywuje jak karnet, który trzeba wykorzystać. Do tego, jeśli ktoś ma słabe stawy, to bardzo chciałby chodzić na basen, a to wszystko kosztuje.
Jestem cały czas na utrzymaniu rodziców- nie jestem w stanie z tych środków wygospodarować tyle, żeby przeznaczyć te pieniądze na takie rzeczy.


Dobra, to na bank wszystko są ważne powody, ale nie wystarczające, żeby mnie przekonać do zrezygnowania. Ostatnie kilka dni znowu upadłam, mało tego, przed chwilą nażarłam się niczym świnia, więc może te powody są objawem moich wyrzutów sumienia.

Chcę być szczupła dla siebie, dla swojego zdrowia, bo siadają mi kolana, kostki, kręgosłup, biodra. 
Chcę być szczupła dla siebie, by w końcu znalazł się ktoś, kto mnie pokocha, czuję, że moje ciało jest tą rzeczą, która często odrzuca facetów ode mnie i każe im patrzeć na mnie jak na wspaniałą koleżankę, ale nigdy dziewczynę, w której można się zakochać.
Chcę być szczupła dla siebie, by móc w końcu ubierać się tak jak chcę, móc w ten sposób wyrazić trochę siebie.



Dlatego.
1. Będę jadła obfitsze śniadanie, żeby nie obiadać się wieczorami
2. Jeśli zdarzy mi się mała niekonsekwencja, na pewną ją zaakceptuję, ale postaram się, żeby się nie powtórzyła
3. Zatkam uszy na najbliższe pół roku
4. Czerpię mnóstwo inspiracji z innych Waszych blogów odnośnie lunchboxów, postaram się, aby życie w biegu nie było życiem bezwartościowego jedzenia.
5. Od grudnia będę lepiej gospodarować pieniędzmi- już nawet mam pomysł, muszę tylko poczekać do grudnia, bo na chwilę obecną mam 2 zł w portfelu do końca miesiąca...



Nie można się łatwo poddawać. Idę planować swoją dietę na najbliższy miesiąc.

niedziela, 11 listopada 2012

2.

Wczoraj do wieczora odżywiałam się naprawdę zdrowo. Zakochałam się w smoothies i generalnie czułam się świetnie, ale oczywiście coś musiało popsuć ten stan....

Śniadanie 11:00 (wiem, za długo spałam)
płatki owsiane na wodzie

14:30 smoothie bananowo-pietruszkowy

16:00 smoothie wiśniowo-grejpfrutowy z miodem + surówka z kapusty pekińskiej, pomidora, ogórka i oliwek + pałka z kurczaka w sosie kokosowym (wiem, wiem, że miało być bez, ale jak można żyć bez mięsa?)

19:00 surówka z pekińskiej, pomidora, ogórka i oliwek

+wieczorem przygotowywałam sobie jedzenie na dzisiaj. Miała być zupa paprykowa, ale po tym jak spróbowałam kilka łyżeczek, żeby sprawdzić, czy jest dobrze doprawiona i tak rozbolał mnie brzuch, że nie mogłam spać, stwierdziłam rano, że zupa wyląduje w kanale....


Ale to nic, rano biegałam (duże określenie, uprawiałam marszobieg, z naciskiem na marsz)  i po drodze zaszłam do sklepu, mam całą torbę zdrowego jedzenia na uczelnie.

Mówią, że początki najgorsze, nie jest źle